Witam wszystkich serdecznie i niestety zimowo. Najpierw mrozy teraz chyba nas zasypie. Szczerze, to nie mogę już patrzeć na białe.Nawet mój małżonek stwierdził,że marudzę a podobno jestem optymistką a on rodzinnym pesymistą. Stwierdziłam, że jak wiosna nie chce przyjść do nas, to muszę przywołać ją sama.( Rzeczywiście maruda jestem przecież mamy dopiero
LUTY). W tym tygodniu dobrze się złożyło, bo najpierw moje urodziny potem walentynki czyli okazja żeby przywołać wiosenne kolory.
Na początek bukiet frezji od małżonka - jak na mój gust jest piękny "oczywiście bukiet".
JAK MYŚLICIE , ILE ICH JEST?
Późnym popołudniem WIOSENNY TORT- w środku czekoladowa pychota.
Humory zaraz były lepsze( mimo ilości moich skończonych lat - 50-tka!!!!!! o rany ratunku!!!)
Teraz już przyzwyczaiłam się i myślę,że jest to piękny wiek.
W WALENTYNKI doszłam do wniosku, że muszę w tym roku je zaakcentować , więc uszyłam trzy serduszka - oczywiście czerwone a do tego dwie kolorowe ptaszyny, żeby było jeszcze weselej. Mam nadzieję, że przypadną Wam do gustu.
Cieszę się, że wreszcie coś napisałam, bo pomalutku zaczynałam wpadać w kompleksy. Gdzie tylko wchodziłam na blogi to prawie wszędzie było coś nowego a u mnie nic. Pozdrawiam wszystkich WIOSENNIE mimo, że za oknem zima.